Nauczyciel – wróg publiczny numer jeden

Rok 2019, strajk nauczycieli. Nauczyciele walczą o podwyżkę pensji, gdzieś tam przewijają się jakieś postulaty odnośnie reformy systemu edukacji, zmian w podstawie programowej i takie tam inne pierdoły, których prawie nikt nie rozumie.
Rząd grozi nauczycielom, że za czas strajku nie dostaną wynagrodzenia.
Skoro nie dostaną wynagrodzenia to nic nie robią, przecież strajk to strajk.
Rodzice opluwają nauczycieli na forach, że: nieroby – wakacje, ferie święta, urlopy, 20 godzin pracy, przyszłość dzieci zagrożona, bo matur nie będzie, kto ma przygotować dzieci do egzaminów – kompletny brak odpowiedzialności ze strony nauczycieli.
Nauczyciele: żadnych lekcji, zadań domowych, linków do ciekawych materiałów, ocen, sprawdzania obecności.
Przecież strajk to strajk, nikt za to nie zapłaci.
Nauczyciele proszą rodziców o wsparcie, przecież walczą o dobro ich dzieci.
Rodzice się śmieją przez łzy i jeszcze bardziej nienawidzą nauczycieli – musieli przecież wziąć w pracy wolne, żeby się zająć dziećmi, bo nauczycielom się nie chce pracować.
Przecież strajk, to strajk.
Nauczyciele wytaczają ciężką artylerię: ciekawe kto będzie Wasze dzieci uczył, jak my zmienimy pracę? Jesteśmy Wam potrzebni! Musicie nas wspierać!
Strajk się skończył, nauczyciele nic nie ugrali, podwyżki nie otrzymali, pensji za czas strajku nie dostali, uczniowie matury zdali.
Rok 2020, epidemia koronawirusa. Rząd zamyka szkoły, uczniowie mają siedzieć w domach, nauczyciele mają starać się organizować dzieciom materiały tak, aby nie był to dla ich edukacji czas stracony.
Nauczyciele, ok: dzisiaj w ramach muzyki nauczcie się grać „Gwiezdne Wojny” na flecie, w ramach WF przepiszcie do zeszytu zasady gry w koszykówkę i uszyjcie woreczek z ryżem do ćwiczeń, w ramach informatyki napiszcie krótki program gry komputerowej, w ramach historii przeczytajcie sobie codziennie taki, a taki to materiał, w ramach matematyki zacznijcie nowy materiał: ułamki i obliczanie pól figur geometrycznych, a i jeszcze w ramach polskiego przeróbcie na jutro rano materiał ze stron 122-148 – przepraszam, że tak późno (22:59) wysyłam wiadomość.
Rodzice, zaraz, zaraz:
– po pierwsze – my wciąż pracujemy fizycznie w miejscu pracy, albo zdalnie w domu, ale pracujemy i w czasie naszej pracy nie ma nas dla dzieci,
– po drugie – nie jesteśmy kompetentni, żeby pomagać naszym dzieciom ze wszystkich przedmiotów, zwłaszcza, żeby uczyć ich nowego materiału.
– po trzecie – dlaczego dziecko ma się teraz uczyć gry na flecie, jeśli do tej pory ledwie dukaliście hymn na lekcjach?
Dlaczego dziecko ma przyswajać sobie nowy materiał z matematyki, jak jeszcze niedawno, przez 2 miesiące prawie nie było lekcji, bo nie mogliście nikogo znaleźć na zastępstwo, jak nauczycielka zaszła w ciążę?
Dlaczego dzieci mają teraz uczyć się w domu programowania, jeśli jeszcze miesiąc temu, w ramach informatyki, rysowały plakaty (wtf?)?
Dlaczego dzieci mają przepisywać do zeszytu zasady gry w koszykówkę, jak jeszcze na ostatnich zajęciach nauczyciel przyszedł, rzucił piłkę i powiedział: pograjcie sobie w nogę i schował się w kantorku?
Dlaczego dzieci mają codziennie przerabiać historię, jeśli w planie zajęć mają tylko godzinę tygodniowo?
– po czwarte: jaka praca zdalna? Gdzie jest sprzęt? Gdzie jest dostęp do internetu? Gdzie są platformy edukacyjne? Gdzie są aplikacje interaktywne? Nauczanie zdalne to nie tylko przesyłanie linków do Squla, czy YouTuba na Librusie, edukacja zdalna to cały skomplikowany system nauczania, składający się z zaawansowanych narzędzi technologicznych typu: aplikacje interaktywne, programy mierzące efektywność działań ucznia w sieci, , zasoby materiałowe w postaci tekstów, filmów i prezentacji multimedialnych, itd., itd. Czy Wy na pewno jesteście na to gotowi? Bo My nie.
– po piąte: bardzo się cieszymy, że wszyscy macie komputery, drukarki, skanery, dostęp do internetu. Nas niestety na to nie stać, pomimo 500+, poza tym trochę zbytkiem byłoby kupowanie 5 komputerów dla mojej piątki dzieci, prawda?
Ale fajnie, że Was stać – będziemy o tym pamiętali przy okazji Waszego następnego strajku.
– po szóste: fajnie, że nareszcie zaczęliście się przejmować przyszłością naszych dzieci, szkoda tylko, że rok temu, mieliście je w doopie.
Ale nie martwicie się, będziemy o tym pamiętali także podczas Waszego następnego strajku.
– po siódme: jako że też umiemy czytać, widzimy, że w wytycznych MEN nie ma mowy o tych wszystkich idiotycznych działaniach, które podejmujecie.
Ale nie martwcie się, będziemy przypominać się w kuratorium oświaty, za każdym razem, kiedy tylko uznamy, że nie trzymacie poziomu z czasów „kwarantanny”.
Rodzice, poza tym nikt nam nie płaci za naukę naszych dzieci.
Nauczyciele, zaraz, zaraz, ale nam płaci, nieważne, że siedzimy w domu.
Myślę, że to jest clue sprawy: bardzo mało jest nauczycieli z powołania, większość skończyła pedagogikę, bo najłatwiej było się dostać, no i wiadomo, budżetówka, komu lepiej.
Nauczycieli starej daty, takich z powołania, takich, jak Ci, którzy mnie uczyli, jest niestety coraz mniej (cieszę się, że moi synowie na takich, w większości, trafili).
Pozostali wydaje się, myślą tak: nie płacą mi, nie będę się martwił o dobro ucznia, płacą mi – będę się martwił o swoje dobro, o to, żeby wszyscy widzieli jako jestem przydatny za te pieniądze.
Wydaje mi się, że część nauczycieli wpadła w jakiś amok, mający na celu udowodnienie ich przydatności w czasie, kiedy otrzymują 100% wynagrodzenia siedząc w domu, podczas, gdy wszyscy inni otrzymają 80% zasiłku opiekuńczego za wykonywanie pracy nauczycieli.
Teraz dopiero widać, jak rzeczywiście mógłby wyglądać system edukacji, jeśli tylko nauczycielom by się chciało. No ale rozumiem, że jak się siedzi w domu to ma się dużo czasu na wymyślanie, a jak można pójść do pracy, spotkać się na kawkę z koleżaneczkami, to już na to wymyślanie czasu i chęci ne chwatajet.
Uważam też, że MEN nie pomaga nauczycielom wydając kompletnie niejasne wytyczne i zmuszając ich do „zdalnego nauczania”, o którym w Polsce nikt nie ma pojęcia. Ale to takie typowe nasze: kupiłem merca eskę, ale będę naprawiał go u Cześka w garażu, przecież też ma młotek i śrubokręt. Tak, to MEN wspólnie ze znudzonymi nauczycielami próbuje nam zafundować taki garażowy zdalny system nauczania.
Zauważyłem też, że minął zaledwie rok, a sytuacja się odwróciła: to nauczyciele teraz hejtują rodziców. Może dlatego, że poczucie władzy, że poczucie stabilności finansowej – bo przecież budżetówka pensje będzie otrzymywała, w przeciwieństwie do wielu innych, że wreszcie rząd spojrzał na nauczycieli przychylnym okiem, bo chce przy okazji wprowadzania idiotyzmów zwanych zdalnym nauczaniem, ugrać zdalne wybory – no cóż tacy pożyteczni idioci zawsze są w cenie.
I szkoda mi tylko młodzieży, i szkoda mi siebie – jeszcze rok temu banowałem jak leci, jeśli ktoś tylko coś złego napisał o nauczycielach pod tym artykułem NAUCZYCIELE – LENIWE NIEROBY, KTÓRE WIECZNIE NARZEKAJĄ
Dzisiaj pozostał tylko wstyd.
Szczególne podziękowania dla: Pani Natalii, pani Beaty, Pani Sylwii i Pani Sylwii – dziękuję, że moje dzieci trafiły na rozsądnych nauczycieli z powołaniem.
Doskonały wpis
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia
Niestety
W punkt
Nie MEN z nauczycielami, tylko sam MEN sądzi, że w ciągu kilku dni nauczanie w szkole z XIX wieku, przeniesie w XX. Poza tym MEN uważa, że skoro rodzice dostają tak duże wsarcie od państwa, to będzie ich stać na sprzęt i internet dla dziecka. MEN nie ma w tej chwili, zadnego pomysłu na zdlaną edukację. Wydał rozporządzeenie i nauczyciele róbta, a uczniowie i rodzice, no cóż. Pan Piontkowski rozkłada ręce i nie wie, ale rozporządzenie jest. Wszyscy jesteśmy w czarnej d……, a mnisterstwo Magii odtrąbi sukces. Tadam 🙂
Polecam mój najnowszy wpis o edukacji zdalnej
Brawo, genialny skrót tego co się dzieje w relacji: nauczyciel – rodzic i nauczyciel-uczeń. Jako, że miał Pan „czelność” opisać krytycznie działania nauczycieli, to proszę się przygotować na hejt i wylewanie żółci (no bo przecież nauczyciel to elita na narodu, elita która wie wszystko naj, robi wszystko naj, ma wyłączne prawo do oceniania i bez nauczycieli swiat się zawala, a rodzice zauważają, że mają dzieci). Na pocieszenie dodam, że te nasze elity hejtowaly jakiś czas temu profesora Śliwerskiego, który „ośmielił się” również popełnić podobnie dosadny tekst o nauczycielach, ale stanie w jednym rzędzie z prof. proszę sobie poczytywać jako zaszczyt.
Właśnie jestem zdziwiony, jak wielu hejterów jest wśród nauczycieli
– tak, ja nierób strajkowałam.
– nie, nie wszyscy mamy, często mamy stary sprzęt, do tego współdzielony z dzieckiem szkolnym – „wszyscy macie komputery, drukarki, skanery, dostęp do internetu. Nas niestety na to nie stać, pomimo 500+, (…)”
– „Pozostali wydaje się, myślą tak: nie płacą mi, nie będę się martwił o dobro ucznia, płacą mi – będę się martwił o swoje dobro, o to, żeby wszyscy widzieli jako jestem przydatny za te pieniądze.” z pewnością dlatego dużo (większość) nauczycieli poświęcało (i nadal poświęca) czas prywatny (kosztem swojej rodziny) na przygotowanie się do zajęć, do szukania pomocy dla swoich uczniów z różnymi problemami, kupowało pomoce za prywatne pieniądze, udostępniało swój internet by dzieciom coś pokazać (a w szkole internetu brak), etc
-„jak można pójść do pracy, spotkać się na kawkę z koleżaneczkami, to już na to wymyślanie czasu i chęci ne chwatajet” – kawka z koleżaneczkami??? kiedy?? podczas dyżuru na czwartej przerwie? (pampers i kawa w termosie wystarczy), podczas załatwiania spraw uczniów/dla uczniów/za uczniów podczas pierwszej wolnej przerwy?
-„, że poczucie władzy, że poczucie stabilności finansowej – bo przecież budżetówka pensje będzie otrzymywała, w przeciwieństwie do wielu innych, że wreszcie rząd spojrzał na nauczycieli przychylnym okiem” – jakiej władzy? stabilizacja finansowa? tak, ciut jej jest bo jednak wypłata będzie, ale normalnie co miesiąc budżet domykany na styk, strach żeby nic się nie zepsuło bo co wtedy, komputer ledwo zipie a teraz szczególnie jest potrzebny, i gdzie to przychylne oko rządu???
– rozporządzenie dotyczące nauki zdalnej jest jakie jest- i mimo mnóstwa uwag jestem zobowiązania do jego realizacji (i rozliczana). Możemy gdybać czy inne rozwiązania- np teraz urlopy a rok szkolny przedłużony na lipiec to byłoby lepsze wyjście? czy jakieś inne rozwiązania tego typu?
Tak jak wszyscy boję się tego co się dzieje, co się może wydarzyć- drżę o bezpieczeństwo swoje, najbliższych, znajomych, i tak, swoich uczniów i ich rodzin też. Boję się jak ma teraz wyglądać moja praca- jak pomóc w nauce swoim uczniom, którzy boją się tego co się dzieje, są w nowej sytuacji nauki w domu, czasem siedzą sami bo rodzice pracują, mają różne wyposażenie sprzętowe i zwyczajnie tęsknią za szkołą, kolegami, zwyczajnością (ja też).
Nie znam mnie pan, nie wie jakim typem nauczyciela jestem, ale rzuca pan oskarżeniami- tak, wiem, są źli nauczyciele, są też źli rodzice, źli ludzie bez względu jaki zawód wykonują, ale rzucaniem jadem w przestrzeń uderza też w tych dobrych. Nie zmieni to mojego podejścia (zaangażowania w swoją pracę), tylko mi przykro bo należy do masy zwanej nauczycielami…
Polecam mój najnowszy wpis o kształceniu zdalnym
Bardzo poruszył mnie Pana wpis.
Jestem nauczycielem. Mam na utrzymaniu rodzinę, dziecko. Większość moich znajomych nauczycieli to Rodzice z dwójką, trójką dzieci.
W domu trzeba zrobić obiad, posprzątać, pomóc dziecku w nauce. Muszę pojechać na zakupy.
W pracy zarabiam średnio tyle, ile wynosi minimalne wynagrodzenie w Polsce. Żeby starczyło na życie pracuję więc w kilku miejscach: w tygodniu po 20 godzin w szkole, do tego obowiązkowe zebrania, Rady Pedagogiczne, wywiadówki, pisanie dokumentacji „papierologia”.
Dodatkowo mam po 10 godzin zajęć indywidualnych (z dziećmi „trudnymi”, które mają problemy z nauką), do tego 8 godzin zajęcia grupowe „dodatkowe”. Moi koledzy podobnie.
Nie jest ważne dla innych ludzi, że czy to logopedia, muzyka, język angielski. Do każdego rodzaju zajęć muszę się przygotowywać osobno. Ludzie nawet nie wiedzą ile to jest pracy „po godzinach”! Czasami to mi nie starcza nie tylko weekendu, ale i doby na to wszystko. Ale się staram, „staję na uszach”, nie dosypiam, żeby dzieci nauczyć, przekazać im wiedzę w przystępny sposób, do tego zachęcić ich, zmotywować…
Czasem się zastanawiam: „Czy to jest właśnie pracoholizm?” …Ale gdybym się nie starała tak jak teraz, to pewnie w oczach ludzi byłabym jednym z tych „słabych” nauczycieli, co sobie nie radzą albo „im się nie chce”.
Za moje starania od Rodziców dostaję często miłe słowa, wdzięczność … ale zdarzają się też czasami słowa przykre, wyzwiska, pretensje.
Nie do wszystkich dzieci trafię równo. Bo ten uczeń to jest nadpobudliwy, a ten drugi jest wycofany… a ta uczennica jest słabsza z tego przedmiotu, potrzebuje więcej pomocy i uwagi, … a ta druga jest wybitnie zdolna i na lekcji szybko się nudzi…
Ale ja dalej się staram. Tak jak umiem, jak daję radę. Często jeżdżę na szkolenia, bo to mi pomaga, pozwala zmienić perspektywę, spojrzeć na różne problemy inaczej. Tylko, że te LEPSZE, cenniejsze dla mojego rozwoju zawodowego szkolenia są drogie i muszę za nie sama płacić, bo jest np. tylko 50 albo 100 zł rocznie dofinansowania od dyrektora.
A ja chcę dostawać GODZIWĄ zapłatę za moją pracę, bo nie stać mnie na wolontariat i karierę bezdomnej.
W 2019 roku nauczyciele strajkowali.
Chcieli coś osiągnąć: lepsze wynagrodzenie (żeby nie musieć dorabiać w kilku miejscach, nie wypalać się zawodowo tak szybko jak obecnie) i reformę, zmianę programu edukacji na bardziej przystępny, konkretny i przejrzysty dla uczniów. Były dobre intencje, ale dobrymi intencjami to… wiadomo. Szybko udowodniono nauczycielom, że politycy mają ich w dalekim poważaniu, zamiast tego powstała reforma oświaty nakładająca na nauczycieli jeszcze kolejne jarzmo, obowiązki, utrudnienia… kara, „lincz”… Rodzice nie włączyli się w walkę o reformę systemu edukacji ich dzieci – zamiast tego poddali się wściekłości, podjudzani przez media i głosy polityków obrzucali nauczycieli błotem… Bo słyszeli przecież, że nauczycielom chodzi TYLKO o pieniądze, mimo, że chodziło o wiele więcej. Tylko, że to właśnie pieniądze stały się największym problemem…
Teraz jest rok 2020. Epidemia koronawirusa, kwarantanna.
Nagle rodzi się strach, panika. Co mamy robić? Najpierw nic, cisza… potem Ministerstwo daje jakieś ogólne, niejasne wytyczne… jakieś „zdalne nauczanie”… Ale co to takiego? Jak to zrobić? Przecież to zupełnie coś innego niż uczenie w klasie „na żywo”. To słyszę od innych nauczycieli:
… Ja jestem tylko nauczycielem plastyki, a nie żadnym informatykiem ani blogerem.
…Ja nie mam doświadczenia, jestem już stara i nowinki technologii to zupełnie nie moja działka.
A ja? To co mam robić? Kurcze… teraz muszę ogarniać zupełnie nowy świat, mierzyć się z technologią, która czasem mnie po prostu przeraża. NIKT nauczycieli nie przygotował, nie przeszkolił wcześniej i nikt nam nie dał żadnych konkretnych programów, pomocy dydaktycznych… zostaje Librus i tym podobne… NO I CO DALEJ?
Dzwonię do innych nauczycieli, piszemy nasze pomysły na czacie, robimy „burzę mózgów”…
Jest pomysł: „Wysyłajcie Rodzicom linki do pomocy dydaktycznych, pomysłów, opracowań, dawajcie dzieciom zadania online, niech potem wyślą wam odpowiedzi…”
No dobra, zaczynam to ogarniać… Teraz TYLKO muszę przygotować WSZYSTKIE te pomoce dla uczniów. Szukam w sieci, zbieram, wybieram, przepisuję… Kurczę! Czemu to tyle trwa? …znowu panika, bezsilność… Już się chyba poddam i wyślę im takie ogólne informacje… O! Tutaj coś jest… ale napisane niecenzuralnym językiem, nie mogę tego wysłać moim dzieciom… No to szukam dalej, wybieram, przerabiam… Kurcze! Czemu to tyle trwa? Już noc mnie zastaje… Teraz Librus, wysyłanie maili do wszystkich Rodziców… NO WRESZCIE! Tylko która jest godzina?! Masakra… dzisiaj na pewno znowu się nie wyśpię…
To „moja historia”, ale u wszystkich to trochę inaczej wygląda. Obserwuję, że nauczyciele – jak to ludzie – przeróżnie reagują.
Są tacy, co panikują. Mimo że starają się, to nie radzą sobie z nową technologią, bo muszą się tego „na już” szybko sami nauczyć. Czują się bezsilni, bo nie byli na to przygotowani ani przeszkoleni.
Inni nauczyciele lepiej ogarniają to, dają radę sensownie przygotować plan pracy, dostosować materiał, wyszukać pomoce i narzędzia dla Rodziców i uczniów.
Znajdą się też niestety i tacy, którzy boją się, widzą że jest źle – dlatego wolą zrobić to „byle jak” ale żeby było zrobone.
Do tego zawsze znajdą się i tacy, którzy pomyśleli, że teraz mogą się zemścić za hejty w czasie strajku sprzed roku – dlatego przyjmują strategię „to ja teraz wam pokarzę jak trudno jest uczyć wasze dzieci”…
Bardzo przykra jest ta sytuacja…
Dzisiaj wszyscy ludzie: Rodzice, nauczyciele, dzieci – wszyscy zostaliśmy „wrzuceni na głęboką wodę”. To szczególny czas. Czas wyzwań. Test naszego człowieczeństwa. Są ogromne emocje, strach, panika, bezsilność, szukanie winnych. Łatwiej jest złościć się, hejtować. Dużo trudniejsze jest szukanie rozwiązań i wzajemna pomoc.
To jest w nas wszystkich. Dlatego potrzeba czasem siły do walki… z samym sobą. Proszę Was o taką siłę w walce z trudnymi emocjami. Proszę was o cierpliwość. Zwolnijmy trochę, uspokójmy w sercach pędzący gniew… Potrzebujemy teraz rozwagi, wytrwałości i wzajemnej pomocy bardziej niż kiedykolwiek. Znajdźmy w sobie dobro.
Dziękuję.
Bardzo dziękuję za Twój komentarz. Polecam najnowszy wpis o zdalnej edukacji
Witam serdecznie, jestem nauczycielem który ma świadomość tego iż Polska nie jest przygotowana na zdalne nauczanie. A dlaczego ? Ponieważ nie mamy w swoich domach odpowiedniego sprzętu chociażby do prowadzanie zajęć online, tak jak Państwo nie mają 5 laptopów dla każdego dziecka. Dla wszystkich z nas jest to nowa sytuacja w której musimy się odnaleźć i jeszcze wiele nauczyć, a uczyć się będziemy na błędach, gdyż nie jesteśmy doskonali.
Proszę pamiętać o tym, że większość nauczycieli również posiada rodziny i dzieci, które w takiej samej formie pracują jak Pańskie dzieci.
Jestem za tym, aby teraz zrobić wakacje a przez wakacje prowadzić zajęcia. Tak aby rodzice nie byli obciążeni, gdyż zdaję sobie sprawę, że nie każdy potrafi wytłumaczyć tylu zagadnień z rożnych tematów.
Polecam mój najnowszy wpis: „Znowu Ci nauczyciele”
Proszę pamiętać o tym, że większość nauczycieli również posiada rodziny i dzieci, które w takiej samej formie pracują jak Pańskie dzieci.
Jestem za tym, aby teraz zrobić wakacje a przez wakacje prowadzić zajęcia. Tak aby rodzice nie byli obciążeni, gdyż zdaję sobie sprawę, że nie każdy potrafi wytłumaczyć tylu zagadnień z rożnych tematów.
Dokładnie o to właśnie chodzi
Jesteś obrzydliwym łgarzem. Typowym przykładem roszczeniowego rodzica.
2019-nauczyciele nic nie robią bo strajkują! co z dziećmi!!!! Dlaczego nic im nie wyślą w czasie strajku, dlaczego nie chcą im przekazywać wiedzy?! Głupi nauczyciele!!!
2020-nauczyciele za dużo robią!!! Dlaczego im tyle wysyłają (w rzeczywistości nic ponad podstawę i nawet krokiem w przód z materiałem, jeśli tylko zgodnie z prawem zadają), jestem takim głupim rodzicem, że nawet nie sprawdziłem, ze te zadania to są w 100% NIEOBOWIĄZKOWE. TO WSZYSTKO WINA NAUCZYCIELI!!! Głupi nauczyciele!
Wybornie się bawię czytając płacze madek, dla których podstawa programowa z poziomu 5 klasy jest zbyt trudna. Wybornie się bawię czytając płacze Januszy, którzy nie moga sobie w spokoju posiedzieć z piwkiem przed TV, bo coś małego i głośnego biega im po domu, a nigdy tego czegoś o tych godzinach w domu nie było. Wybornie bawię się czytając wpisy takie jak wyżej, które za wszelka cenę nie chcą zaakceptować rzeczywistości i tego, że materiał przesłany w tym tygodniu, to nie jest nawet połowa pracy nauczyciela w tym czasie i że on to wszystko przerabia z 30 lub więcej dziećmi każdego dnia swojej pracy. A roszczeniowi rodzice jak autor artykułu nie daje rady ze swoim 1, 2 czy tam trzema „bąbelkami”. Możecie wreszcie zderzyć się z przykrą rzeczywistością, że może jednak to wasz dziecko nie jest ani takie mądre i pojętne, ani takie grzeczne jak do tej pory myśleliście. Nie jest mi was nawet w najmniejszym stopniu zal jeśli powielacie obrzydliwe stereotypy typu „przyszedł pan od wf i powiedział grajcie sobie”. W pełni zasługujecie na tę „karę boską” i konieczność spędzenia trochę czasu ze swoimi „ukochanymi pociechami” bo darmowa „przechowalnia szkoła” zamknięta.
Jeżeli jesteś nauczycielem – to jest właśnie wpis o Tobie. Tacy nauczyciele powinni natychmiast tracić prawo wykonywania zawodu. Mało inteligentni, sfrustrowani, z wąskimi horyzontami, nie potrafiący logicznie myśleć i wyciągać wniosków. Wstyd
Jestem nauczycielem z powołania, kocham moją pracę, lubię uczniów, wciąż się dokształcam i wciąż chodzę do pracy z przyjemnością. Nigdy nie przyszłam do pracy nieprzygotowana. Nigdy nie poskarżył się na mnie żaden rodzic rodzic, żaden uczyń. Wręcz przeciwnie, spotykam się z ich strony z wieloma pozytywami, a pracuje już 17 rok. Miałam w czasie swojej „kariery” jeden jedyny kryzys – czas zeszłorocznego strajku. Kiedy dowiedziałam się, co o mojej pracy myśli społeczeństwo, niektórzy znajomi, a nawet część rodziny, przepłakałam wtedy 2 dni. Ci, z którymi mieszkam i którzy na codzień widzą ile czasu poświęcam pracy i rozumieją z jakim poświęceniem prywatnego zdobycia się ona wiąże, pocieszali, ale przykro i tak było mi cholernie. Teraz siedzę całymi dniami przed komputerem, codziennie sprawdzam dziesiątki maili z zadaniami, pytaniami, problemami uczniów i rodziców, głowa mi pęka. Na wszystkie od razu odpisuję, uczeń czeka góra dzień na odpowiedź. Pracuję jeszcze więcej niż przed epidemią, mimo, że znikąd nie mam wsparcia ani pomocy. Żadnych platform edukacyjnych, żadnych narzędzi do zdalnej nauki. Martwię się maturzystami, zdrowiem najbliższych i tym czy mi zapłacą, a już wiem, że nie 100%. Przy uśrednieniu plac cały czas dostawałam mniej niż rzeczywiście pracowałam. Za czas kwarantanny mają nam zapłacić gołą podstawę, bez nadgodzin (które pół roku realizowałam), bez dodatku za wychowawstwo. (Tak jakbym nie musiała wykonywać obowiązków z tym związanych). Stracę kilkaset złotych na pewno w tum miesiącu, ile w skali roku, nie wiem, a czynszu i rachunków nikt mi nie obniży. Ten wpis to dla mnie tylko kolejny kopniak, który sprawia, że znowu chce mi się wyć i ryczeć, ale wiem, że nie warto, bo stres obniża odporność. I taka myśl na koniec, niech każdy przyjrzy się swojej pracy i rzetelnie ją wykonuję, a żal i frustracje wyładowuje np. robiąc coś pożytecznego dla innych.
Brawo! Niestety coraz mniej jest takich nauczycieli. Niestety zostali przytłoczenie przez tą masę kiepskich, dla których bycie nauczycielem to sposób na zarabianie pieniędzy, a nie powołanie.
I tym sposobem do jednego wora trafili wartościowi nauczyciele i Ci mniej…I Pani Sylwia i inne, którym Pan dziękuje… to system jest winien, niestety…
Problem jest bardziej złożony: kiedyś młody człowiek wiedział, że chce być nauczycielem i kierował swoim życiem w tym kierunku, dzisiaj, większość nauczycieli zostaje nimi z przypadku
Same uogólnienia, które w głównej mierze opierają się na pipulizmach lub skrajnych przypadkach. Jak sam autor podaje, jego synowie mają nauczycieli z powolabia, więc skąd opinia o pozostałych? Takie trochę plotkowanie. I jeszcze jedno… Niedługo już żadnej Pani Beaty ani Sylwii nie będzie. Bo kto rozsadny po przeczytaniu takiego tekstu (a można takich trochę znaleźć w sieci) będzie chciał zostać nauczycielem.
Ps. Nauczyciele po pedagogice to raczej tylko ci z wczesnoszkolnej. Pozostali koncza studia kierunkowe jak fizyka, chemia, matematyka itd.
To nie jest praca naukowa – to nakreślenie problemu. Problemu, który wróci do nauczycieli szybciej niż się spodziewają.
Masz rację, to jest właśnie jeden z głównych problemów – ludzie kończą studia kierunkowe i zbraku innych możliwości zostają nauczycielami, nie mając pojęcia o pedagogice.