A gdyby Twoja żona ukrywała prawdę
A gdyby tak Twoja przyszła żona pracowała w burdelu? I skrzętnie ukrywała prawdę?
Prawdę na temat miejsca pracy, ilości facetów z którymi spała, chorób, które złapała?
Nie chciałaby, żebyś się dowiedział, bo wiedziałaby, że to byłby koniec – a Ty jesteś jej ostatnią szansą, drugiej nie będzie.
Dążyłaby do ślubu za wszelką cenę, cenę tego, że możesz złapać śmiertelną chorobę, że możesz umrzeć, że już nigdy nie będziesz sobą, jak się dowiesz, co robiła przed ślubem, że znajomi będą Cię wytykać palcami.
Wyobraź sobie, że do tego burdelu wszedłby Twój kolega, spotkałby Ją, poznałby prawdę, ale nic nie mógłby Ci powiedzieć, bo Ona przecież zagroziła, że o wszystkim powie Jego żonie. A On nie chce stracić wszystkiego.
Żyłbyś w takiej słodkiej niewiedzy, szczęśliwy, bo przecież Ona Taka piękna, zgrabna i seksowna na zewnątrz, ideał kobiety.
Nieważne, że w środku zła, zepsuta i zdegenerowana – przecież zawsze Ci daje, daje tak, jak żadna dotąd.
Ta słodycz, kiedy Ona ci daje, zaślepiałaby Ci cały świat, nie widziałbyś oczywistych znaków – a może tak, byłoby lepiej? Gdybyś przejrzał na oczy, zerwałbyś z Nią i skończyłoby się to nieziemskie uczucie, kiedy Ci dawała.
Po ślubie już nie jest tak prosto zerwać, Ona o tym wie i dlatego tak desperacko dąży do niego.
A gdyby tak okazało się, że nasza władza jest taką przyszłą żoną? Że ukrywa prawdę na temat rozmiarów epidemii?
Bo przecież chce pokazać jaka jest świetna i jak dobrze sobie radzi, z sytuacją, wobec, której pada na kolana cały świat.
Chce, żebyś myślał, że to właśnie ona jest najlepsza na świecie i to właśnie Ją powinieneś wybrać. Dobrze wie, że drugiej szansy nie będzie.
Dobrze wie, że prędzej, czy później sprawa się wyda.
Dobrze wie, że wtedy jej nie wybierzesz.
Zakaz wypowiedzi dla pracowników służby zdrowia, niezaliczanie przypadków osób, które zmarły na covid19, mając inne choroby towarzyszące, albo niezdiagnozowanych do ofiar epidemii, ukrywanie prawdy na temat gotowości polskiej służby zdrowia na walkę z epidemią.
To wszystko służy jednemu – zafałszowaniu obrazu rzeczywistości.
Jedyną szansą na to, żeby to mogło się udać, jest wygaśnięcie epidemii. A ona się nawet jeszcze na dobre u nas nie zaczęła.
A zacznie się. Tak jak w innych krajach.
A może, należałoby postąpić według zasady: „najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa”?
Może gdybyśmy znali prawdę, to podchodzilibyśmy do różnych ograniczeń, kwarantanny, akcji #zostańwdomu, poważniej?
Może dzięki temu umarłoby mniej osób?
Boję się, że po wyborach obudzimy się tak, jakby po ślubie z tą narzeczoną: wkurzeni, oszukani i wydymani.